Ostatnie Dni Norwida

Song Ostatnie Dni Norwida
Artist Jacek Kaczmarski
Album Kosmopolak

Lyrics

Ostatnie dni Norwida
Piękno jest na to żeby zachwycało
Nie znam piękniejszej nad piękno ojczyzny
W której - minąwszy przeznaczeń mielizny
Warto zanurzyć obolałe ciało
Pychy się wyzbyć
Grobowce Piękna - kosztowne artyzmy
Których wieczności wzór - piramid stałość
Na duszę kładą tylko plamę białą
Jak bandaż kłamstwa co owija blizny
By nie bolało
A nad Sekwaną pochylona gałąź
Żywa pod blaskiem corocznej siwizny
Wspomina drzewo układane w pryzmy
Gdy Templariuszy Król spalał wspaniałość
W czas wielkiej schizmy
Ściemniała belka w narożniku izby
W której się kiedyś na ludwiki grało
Dobrze pamięta choć wygięta w pałąk
Czas gdy Moliera psy uliczne gryzły
Z Pana pochwałą!
Tu Marsyliankę też się poznawało
Gdy wolność tłumu obwieszczały gwizdy
I bruk paryski był - jak nigdy - żyzny
Bo gilotyna grała aż chrupały
Karki w bieliźnie
Po Bonapartem ścichły echa wyzwisk
Szańce Komuny w bieg życia wessało
I świat w bezduszną obrasta dojrzałość
Knuty z jedwabiu przemysł socjalizmy
Nabite Działo!
Ręce grabieją wino całkiem kwaśne
Na rękawiczki braknie mi pieniędzy
I myśl zmarznięta nie chce płynąć prędzej
A przecież przez nią i to dla niej właśnie
Umieram w nędzy...
Więc cóż jest piękno? Wód słoneczne bryzgi?
Diament w popiołach? Pamięć? Doskonałość?
Gdyby to tylko - byłoby za mało!
Dusza rozpięta raz na Krzyżu myśli
Wyrazi - Całość!

Pinyin

Ostatnie dni Norwida
Pi kno jest na to eby zachwyca o
Nie znam pi kniejszej nad pi kno ojczyzny
W któ rej min wszy przeznacze mielizny
Warto zanurzy obola e cia o
Pychy si wyzby
Grobowce Pi kna kosztowne artyzmy
Któ rych wieczno ci wzó r piramid sta o
Na dusz k ad tylko plam bia
Jak banda k amstwa co owija blizny
By nie bola o
A nad Sekwan pochylona ga
ywa pod blaskiem corocznej siwizny
Wspomina drzewo uk adane w pryzmy
Gdy Templariuszy Kró l spala wspania o
W czas wielkiej schizmy
ciemnia a belka w naro niku izby
W któ rej si kiedy na ludwiki gra o
Dobrze pami ta cho wygi ta w pa k
Czas gdy Moliera psy uliczne gryz y
Z Pana pochwa!
Tu Marsyliank te si poznawa o
Gdy wolno t umu obwieszcza y gwizdy
I bruk paryski by jak nigdy yzny
Bo gilotyna gra a a chrupa y
Karki w bieli nie
Po Bonapartem cich y echa wyzwisk
Sza ce Komuny w bieg ycia wessa o
I wiat w bezduszn obrasta dojrza o
Knuty z jedwabiu przemys socjalizmy
Nabite Dzia o!
R ce grabiej wino ca kiem kwa ne
Na r kawiczki braknie mi pieni dzy
I my l zmarzni ta nie chce p yn pr dzej
A przecie przez ni i to dla niej w a nie
Umieram w n dzy...
Wi c có jest pi kno? Wó d s oneczne bryzgi?
Diament w popio ach? Pami? Doskona o?
Gdyby to tylko by oby za ma o!
Dusza rozpi ta raz na Krzy u my li
Wyrazi Ca o!